środa, 10 czerwca 2009

Po i przed

Weekend upłynął intensywnie i szybko. Nie było żadnych tragedii i nic mnie nie zabiło. Koncert był fantastyczny, urodziny Peggy również a i wyjścia na lotnisko pełne przygód. Ogólnie weekend można zaliczyć do bardzo udanych. Jeśli chodzi natomiast o moje (kiepskie ostatnimi czasy) samopoczucie - poprawiło się znacznie. Można nawet rzec, że wykonało obrót o 180 stopni. Dużo daje pogodzenie się z rzeczywistością, z ludźmi i ich wyborami, a przede wszystkim zaprzestanie walki z wiatrakami. Nowe motto na dziś: uśmiech lekiem na całe zło wewnętrznego świata:) Przede mną długi weekend, ale póki co plany są tylko na połowę. Miejmy nadzieje, że będzie choć po części tak sympatycznie jak w poprzedni.

Brak komentarzy: